Styczeń, podsumowanie 2023

 Kolejny rok z tunelem foliowym. Po sezonie zostało w nim sporo warzyw, które są odporniejsze na spadki temperatur. Niestety sprawia to, że już teraz czeka mnie sporo pracy. Do końca listopada zrywałam pomidory, ogórki. Później nie było czasu na uporządkowanie krzewów, które zniszczyły dopiero kilkudniowe przymrozki. 

Zimowanie papryk w doniczkach, w tunelu foliowym również się nie powiodło. Zdawałam sobie sprawę, że tak może być więc większość krzewów ( w zasadzie kikutów) mam w nieogrzewanym budynku gospodarczym i wiatrołapie w domu. 

Z tunelu jednak nadal mogę zbierać warzywa na zupę czy jako dodatki do serów czy sałatek. 

Budowa tunelu to był strzał w 10. Trochę to pochłonęło środków, jeszcze więcej pracy ( straszna i nierówna walka z perzem!) ale zdecydowanie prościej i taniej przygotowywać posiłki. 

W dążeniu do samowystarczalności planujemy zagrodę dla kaczek biegusów oraz dwóch kózek mlecznych. Jajka i mleko to u nas ważny element diety. Mleko krowie kupuję u lokalnego gospodarza jednak kłoci się to z naszymi planami, żeby być w pełni niezależnymi, poza tym to mleko krowie , koziego nie sposób tu lokalnie kupić. Z mleka robię #domowesery więc to musi być naprawdę dobre mleko. Możecie się zdziwić ale nawet na wsi coraz trudniej kupić dobre mleko! Nie takie z hodowli masowej, gdzie krowy czy kozy spędzają całe dnie w oborze i karmione są tzw kiszonką i innymi paszami. w zasadzie cudem znaleźliśmy gospodarza, który krowę wypasa latem na pastwisku.

Trochę gorzej wyszła nam uprawa poza tunelem. Dobrze rosła tylko fasolka i patisony. Reszta warzyw lepiej radziła sobie w tunelu. 

Hitem sezony 2023 były u nas melony! nigdy nie jadłam ich tak słodkich, soczystych i nie sądziłam, że one mają aż tak intensywny zapach. Te w sklepach to nie są #melony. 

Z egzotycznych warzyw/owoców obrodziło również super #Kiwano. Do tej pory zjadamy dojrzewające powoli owoce w domu. 

#wiejskieżycie #własnewarzywa #uprawawtunelu

Zima

 Cóż można robić zimą skoro cała nasza uwaga skupiona jest praktycznie na ogrodzie? Zimowe lenistwo strasznie mnie męczy. Owszem mam ogromną ilość roślin w domu. Mam o co dbać. Nic jednak nie zastąpi słońca i długich dni. Rośliny w domu, nawet doświetlane nie rosną tak dobrze jak latem w ogrodzie czy tunelu foliowym. 


Próbuje uprawy roślin w hydroponice. Niestety zimą to również jest utrudnione bez znacznych wydatków na specjalne nawozy i maty grzewcze pod pojemniki. Jak na razie najlepiej w wodzie rosną mi storczyki!


Niektóre w ten sposób uprawiam już od ponad roku. W tym czasie zdążyły już raz zakwitnąć, teraz zbierają się do tego ponownie. Wystarczy im co jakiś czas dolać jedynie odrobinę zlewek z herbaty. Rosną jak marzeni przy minimalnym zainteresowaniu z mojej strony. One wbrew pozorom nie lubią nadmiernej atencji.

W samej wodzie dobrze radzi sobie również monstera. Przy okazji ciekawie wygląda w szkle. 

Znacznie gorzej wyszły mi próby uprawiania tak papryk, ziół czy cytrusów. 

Wiem, że obecnie dużo rozrywki zapewnia oglądanie sejmu i Hołowni. Owszem ciekawe to, lecz takie bezproduktywne. Zdecydowanie nie lubię zimy. 

Witam jesień

 Samowystarczalność w oparciu o uprawę roślin sprawia, że w sezonie  totalnie brak czasu na internet. Czasem udało się skręcić jakiś film na tictoka czy instagram ale , żeby pisać? Doba trwała za krótko. Teraz dłuższe wieczory i deszczowa pogoda za oknem pozwala na ogarnięciu też innych kwestii.

W tej chwili jak dla mnie najważniejsze jest przeniesienie jak największej ilości roślin na miejsce zimowania a także uprawy zimowej. Wiecie, że papryki to nie są rośliny jednoroczne? W tym roku zimuje je w różnych miejscach, żeby w przyszłym roku wybrać to, najlepsze. Papryki w tunelu foliowym uprawiam i tak w donicach tym samym zabranie je na zimę w cieplejsze miejsce, nie stanowi problemu.

Pomidory to również rośliny wieloletnie ale ze względu na duża podatność na choroby, nie bawię się w ich zimowanie. Mam sadzonki naszykowane do prób uprawy hydroponicznej w domu, ale jakoś bardzo nie nastawiam się na efekty. 

Jestem entuzjastkę roślin egzotycznym więc mam wyhodowanego z nasionka pomidora drzewiastego , Tamarillo. Nie wiem jeszcze jak smakują owoce, ale liczę, że w razie czego zastąpią pomidora na kanapce. 

W tym roku po raz pierwszy na moich cytrynkach pojawiły się owoce. Liczę, że dojrzeją. Owoce są również na 3 letniej fidzę. Pierwsze figi z własnego drzewka? Jest szansa.

Litania przechwałek zakończona chwilowo. Wciąż jestem amatorem względem upraw roślin ale pierwsze drobne sukcesy są. Tym samym warto próbować. Czasy mamy takie jak mamy, nigdy nie wiadomo, co jeszcze się wydarzy. W tej chwili nie ma problemu z dostępnością produktów w sklepach, ale nikt nie wie, co się może wydarzyć za dzień, tydzień, miesiąc... 


Oczekując wiosny

 Strasznie nie lubię takiego okresu przejściowego. Jest zimno ale słoneczka coraz więcej i chciałoby się ruszyć do ogrodu i działać. W dodatku zapasy energii się kurczą. Warzywa przechowywane przez zimę z zeszłego sezonu już się skończył, podobnie owoce. Nowych nie ma. Poza tymi, które zimowały w gruncie i w tunelu, czyli marchew, pietruszka, por, roszpunka, kolendra, szczypiorek, czosnek, ogórecznik, roszpunka. Na szczęście rośnie już rzodkiewka i sałata. Wciąż jednak to mało.

Mamy to szczęście, że możemy wspierać się propolisem od naszych pszczół, który dodaje nam energii skuteczniej niż kawa.

(Fragment z reklamą a w zasadzie obiektywnym poleceniem ale.. no właśnie . Aż strach teraz jakieś linki wstawiać )

Zmuszona do siedzenia w domu i patrzenia przez okno, szukam wiedzy na temat bardziej efektywnego wykorzystywania owoców i warzyw w sezonie. Natknęłam się na taką pozycję Naładuj swoje ciało i muszę przyznać, że zaciekawiło mnie.

Czy faktycznie aż tak duży wpływ na nasze zdrowie może mieć dieta? 

Osobiście mam od dziecka problemy z utrzymaniem właściwej wagi. W moim przypadku sprawdza się tak zwany post przerywany. Zresztą nigdy miłośnikiem śniadań nie byłam, więc pierwszy posiłek w postaci obiadu nie jest dla mnie wyrzeczeniem. Pierwszy raz zimą nie przybrałam na wadzę a wprost przeciwnie, jest mnie kolejne 4 kg mniej. 

W ostatnim czasie próbuję ogólnie w kuchni ograniczać spożycie mięsa. Warzywa i zawarty w nich błonnik to błogosławieństwo dla osób z takimi problemami jak moje. Uczucie sytości utrzymuje się znacznie dłużej niż po spożyciu mięsa. 

Jednak o ile kotlety sojowe smakują wszystkim, o tyle sery wegańskie to dla mnie totalna pomyłka. Wylądowały w kompostowniku mimo, że się przy nich napracowałam. Tofu może i jeszcze by uszło ale jakieś serki jaglano-migdałowe, za żadne skarby świata. 

Wege nie, ale bardziej wegetariańsko tak. 

Mleko, jaja, miód nigdy nie znikną z mojej diety. 



Zima w tunelu foliowym

 Zima, a w zasadzie jej końcówka to ważny czas w tunelu foliowym. Teraz powinniśmy zacząć podlewać przygotowane grządki pod pierwsze zasiewy. Wyeliminować ewentualne chwasty a także przejrzeć stan roślin, które już tam rosną. 



8 listopada nasturcje w tunelu



W moim tunelu jest w tym roku cała masa sadzonek w doniczkach. Czekają one na moment zasadzenia w miejscu docelowym. Głownie są to krzewy i drzewa miododajne. Powstały z nich zagajnik będzie uzupełnieniem sianych rok rocznie pożytków pyłkowo- nektarowych. 

Poza wspomnianymi sadzonkami w tunelu rosną warzywa odporne na niskie temperatury, które przesadziłam jesienią z zewnętrznych grządek. Obecnie jest odpowiedni czas, żeby je przejrzeć, usunąć ewentualne uschnięte lub zmrożone elementy. 

Późną jesienią posiałam również eksperymentalnie rzodkiewkę i sałatę. Ładnie wykiełkowały, jednak w zimniejszych tygodniach ich wzrost i rozwój zatrzymał się. Dopiero teraz, pierwsze cieplejsze dni sprawiły, że wegetacja rusza na nowo. Czas przepikować sałatę. Rzodkiewka posiana jest na tyle luźno, że może rosnąć sobie w niezmienionej formie. Czy opłacało się siać jesienią zatem? To się dopiero okaże. 


Na samym początku stycznia pogoda była na tyle zachęcająca, że wysiałam rzodkiewkę, pietruszkę i marchew. Jak na razie wzeszła jedynie rzodkiewka ale jest ona znacznie mniejsza niż ta siana w listopadzie. Możliwe więc że zasiew późno jesienny ma jakiś sens. 

Jak tylko pogoda przestanie szaleć, ruszam z wysiewem wczesno-wiosennym. 

Filmiki jak to wygląda można obejrzeć na moim wiedźmiowym tictoku


Miód faceliowy

 



Facelia błękitna to roślina o pięknych, niebieskich kwiatach. Uwielbiają ją pszczoły miodne jak również szereg innych owadów zapylających. W Polsce zyskuje swoją popularność dzięki ogromnej miododajności oraz bogatym walorom zdrowotnym miodu wytwarzanego przez pszczoły z jej kwiatów. 


Miód faceliowy 

Miód ten ma lekko kwaskowaty smak i wyrazisty, kwiatowy aromat. Barwa miodu wahać może się od jasnożółtej do zielonkawej. Skrystalizowany miód faceliowy jest jasno kremowy lub wręcz biały.  Pyłek facelii równie chętnie zbierany przez pszczoły ma charakterystyczny, fioletowo-niebieski kolor. 


Właściwości miodu faceliowego

Miód faceliowy jest bardzo chętnie kupowany przez osoby z nadciśnieniem tętniczym. Zawarte w miodzie związki skutecznie wpływają bowiem na obniżenie ciśnienia. Poprawia pracę układ krążenia a także jest nieocenionym wsparciem przy niewydolności mięśnia sercowego oraz miażdżycy. 

Dzięki właściwością bakteriobójczym świetnie zapobiega chorobom górnych dróg oddechowych a także wzmacnia odporność. Polecany jest w przypadku problemów z astmą oskrzelową. 

Zawartość choliny sprawia, że miód ma zbawienny wpływ na kondycję wątroby, chroniąc ją nawet w przypadku silnych zatruć. Wspiera ponadto leczenie wrzodów żołądka i dwunastnicy, nieżytów żołądka. Ma pozytywny wpływ na pracę woreczka żółciowego i trzustki. 

Miód faceliowy polecany jest miłośnikom kawy i herbaty, palaczom, osobom nie stroniącym od alkoholu ponieważ hamuje negatywny wpływ tych używek na organizm. 



Pamiętajcie 

- miodu nie należy podawać dzieciom do 1 roku życia, wiele osób twierdzi, że nawet do 2. 

- zbyt wczesne podawanie miodu i produktów pszczelich może prowadzić u maluchów do rozwinięcia alergii

- słodząc napoje miodem, należy poczekać aż np. herbata lub kawa ostudzi się do temperatury pokojowej

- miód przechowywać należy w ciemnym pomieszczeniu,  w temperaturze do 18°





Miód z odsklepin, miód odsklepinowy

 

Czym jest miód z odsklepin 

Miód na wyjmowanych ramkach z ula jest zasklepiony cieniutką warstwą wosku pszczelego. W takiej postaci nie można go odwirować. Do odsklepiania służą specjalne widelczyki, które odrywają skorupkę wosku z odrobiną miodu, który znajduje się bezpośrednio pod tą powłoczką. Taki wosk z miodem trafia na sito i powoli ścieka do pojemnika. 


Brak wirowania sprawia, że w tym miodzie pozostają wszystkie związki lotne i olejki eteryczne, które w tradycyjnym miodzie są w dużym stopniu tracone. Problem jest tylko taki, że takiego miodu jest bardzo mało. Aby uzyskać litrowy słoik, trzeba zebrać i odsączyć odsklepiny z około 100 ramek. nic zatem dziwnego, że słoik 1200g kosztuje od 180 zł wzwyż. (dane na sezon 2022r. ).

Pozyskiwanie miodu odsklepinowego jest procesem czasochłonnym dlatego niewielu pszczelarzy ma go w swojej ofercie. Raczej pozostawia go na swój użytek ew. dzieli się ze znajomymi. 


Miód z odsklepin po krystalizacji zyskuje konsystencję kremową, lekko ciągnącą. W Internecie jest masa jego podróbek ponieważ łatwo go pomylić z miodem kremowanym jednak wtedy najlepszą weryfikacją jest cena. 


Właściwości zdrowotne miodu odsklepinowego 

Miód ma potwierdzone właściwości lecznicze, to wie w zasadzie każdy. W przypadku miodu odsklepinowego właściwości lecznicze można śmiało pomnożyć przez 100.  Odpowiadają za to związki z gatunku alkoholi ( ketonów i aldehydów), które pochodzą z enzymów pszczelich. W miodzie tym znajduje się również propolis, jad pszczeli, feromony, pyłek pszczelego a także wspominane już związki lotne i olejki eteryczne. 


Miód sprzedawany w plastrach

Podobne właściwości prozdrowotne ma miód sprzedawany w formie nie wirowanych plastrów węzy. Miód z takiej węzy się wyżuwa, a resztki wosku wypluwa. Taki miód ma również zdecydowanie bardziej wyrazisty smak. 


Pamiętajcie 


- miodu nie należy podawać dzieciom do 1 roku życia, wiele osób twierdzi, że nawet do 2. 

- zbyt wczesne podawanie miodu i produktów pszczelich może prowadzić u maluchów do rozwinięcia alergii

- słodząc napoje miodem, należy poczekać aż np. herbata lub kawa ostudzi się do temperatury pokojowej

- miód przechowywać należy w ciemnym pomieszczeniu,  w temperaturze do 18°

Czym jest miód?

Rozróżniamy dwa rodzaje miodu.

 Miód nektarowy powstaje z nektaru kwiatowego zbieranego przez pszczoły miodne.  Miód spadziowy, który pszczoły tworzą z wydzielin liści niektórych drzew. 

Jest jeszcze miód odsklepinowy lecz tu, chodzi o sposób jego odzyskiwania z plastra. Miód ten jest odsączany z odsklepin, czyli wosku zdrapywanego z plastra, żeby resztę miodu udało się odwirować. miód odsklepinowy jest najzdrowszym miodem lecz rzadko jest sprzedawany, ponieważ z każdego miodobrania powstaje go jedynie niewielka ilość.

Prawdziwy miód początkowo płynny, powoli krystalizuje. Można również miód poddać kremowaniu, wtedy po krystalizacji ma on konsystencje kremu, nie jest tak twardy jak w wyniku naturalnego procesu. Kremowanie nie wpływa na obniżenie zdrowotnych właściwości miodu. 

Miód należy przechowywać w ciemnym pomieszczeniu, w temperaturze do 18 stopni Celsjusza. W wyższej temperaturze uciekają z niego związki eteryczne, utleniają się mikroelementy i witaminy. Miód staje się po prostu słodziwem. 

Czasem miód w czasie krystalizacji może delikatnie zmienić kolor, może również podzielić się niejako na dwie części, na część jaśniejszą i ciemniejszą. Taka podwójna barwa miodu nie jest jego wadą. Czasem po prostu pszczoły pozyskują nektar z więcej niż jednego źródła. Miód lipowy może być zmieszany z rzepakowym np. Oba rodzaje miodów inaczej krystalizują, w innym tempie, dlatego może dojść do podziału. 

Czasem krystalizacja przebiega w taki sposób : 

To świadczy jedynie o tym, że miód jest prawdziwy. Nie jest przegrzany ani zanieczyszczony. Prozdrowotne właściwości takiego miodu stoją na najwyższym poziomie. 



Warto przy okazji wyjaśnić kilka zagadnień :

- pszczelarz karmi pszczoły cukrem - tak ale na zimę, owszem robią sobie z tego miód ale zjadają go przez zimę. Inaczej pszczoły, którym w sezonie zabiera się miód nektarowy, zimą nie miały by pokarmu. Taki miód znika z ula przed pierwszymi pożytkami. Nie trafia do słoików i nie jest sprzedawany. ( mowa tu oczywiście o pszczelarzach szanujących swoje pszczoły, siebie i swoich klientów ). 

- Pszczoły się leczy- tak, w zasadzie profilaktycznie, bo bez takiej ingerencji mogłyby paść zaatakowane przez np. warroze. Leczenie pszczół wykonuje się poza sezonem miodnym. Nie ma to wpływu na miód czy inne produkty pszczele. 

W naszej pasiece nie stosujemy środków chemicznych, pszczoły leczymy za pomocą pasków nasączonych kwasem szczawiowym, octowym lub mrówkowym, w zależności od potrzeb i warunków.  


Pamiętajcie 

- miodu nie należy podawać dzieciom do 1 roku życia, wiele osób twierdzi, że nawet do 2. 

- zbyt wczesne podawanie miodu i produktów pszczelich może prowadzić u maluchów do rozwinięcia alergii

- słodząc napoje miodem, należy poczekać aż np. herbata lub kawa ostudzi się do temperatury pokojowej

- miód przechowywać należy w ciemnym pomieszczeniu,  w temperaturze do 18°

Kompostowanie

Posiadając dom z ogrodem nie musimy płacić za wywóz odpadków bio, pod warunkiem, że mamy kompostownik. Tradycyjny kompostownik to zwykła hałda odpadków lub specjalny pojemnik, który możemy kupić praktycznie w każdym markecie z rzeczami do ogrodu. 
Kompost jednak należy cyklicznie napowietrzać, co nie jest przyjemnym zajęciem, dodatkowo zapach w pobliżu, nie jest zachęcający.

Kompostownik to nie śmietnik! Jak będziecie wrzucać na hałdę co popadnie to jak w banku macie pojawienie się kolonii gryzoni a nawet szczurów i masy bezdomnych kotów czy psów przyciągnięte zapachem np. resztek mięsnych czy warzyw z rosołu.


My osobiście stosujemy kilka metod zagospodarowywania odpadków. Z racji dużej działki mamy tradycyjną hałdę. Część odpadków rozrzucamy po prostu na osobną działkę, która jest cyklicznie orana i zasiewana roślinami miododajnymi. 

Zakopywanie kompostu


W zasadzie zakopujemy odpadki a nie kompost. Po pierwsze, trzeba zaopatrzyć się w duży pojemnik na odpadki, u nas jest to 60 l beczka z zakręcaną pokrywą. W ten sposób zapachy nam nie straszne. Gdy taka beczka się wypełni odpadkami, czas na użycie szpadla. Wykopujemy po prostu rów na głębokość szpadla, czasem trochę głębiej. Na dno idą wszelkie drobne i grubsze gałęzie, które albo zostały po przycinaniu krzewów i drzewek, albo same opadły. Można wrzucić tu również trawę po koszeniu trawnika, liście z drzew itp. Najważniejsze jednak, opróżniamy beczkę. Odpadki równomiernie rozkładamy w zagłębieniu i to tyle. Całość zakopujemy. W tym miejscu można posadzić później zarówno rośliny wieloletnie jak i jednoroczne, czy też posadzić lub posiać warzywa. 

   Zalety : odpadki będą się rozkładać, dzięki czemu gleba w tym miejscu będzie wiosną cieplejsza, lepiej spulchniona. Dodatkowo resztki te będą pożywieniem  dla dżdżownic, które później będą kręcić się obok roślin rosnących w pobliżu, zasilając je stworzonym przez siebie kompostem. W ten sposób, w sezonie nie musimy się martwić zasilanie rosnących nieopodal roślin. Zaoszczędzimy na kupnych nawozach, no i czas, który musielibyśmy poświęcić na podawanie tego nawozu. 


Zbiorniki na kompost w grządkach


Kolejnym sposobem pozbywania się odpadków bio to zakopanie w ogrodzie kilku zbiorników na odpadki i ich cykliczne napełnianie. Na początek trzeba zaopatrzyć się w metrowe odcinki rur kanalizacyjnych z tworzywa z wieczkami. Dostępne są w marketach budowlanych. Takie rury trzeba następnie ponawiercać, tak, żeby przez otwory mogły swobodnie przechodzić dżdżownice, bo to ich praca rozwiąże nasz problem. Takie rury pionowo zakopujemy w gruncie tak, żebyśmy mieli swobodny dostęp do wieczek. Rury systematycznie napełniamy odpadkami kuchennymi. Ważne jednak jest to, żeby wyły one wrzucane luźno, nie upychane. Ich ilość w ogrodzie to już kwestia potrzeb. Najlepiej zakopywać je w pobliżu roślin, wtedy będą one naprawdę dobrze nawożone. Wieczka warto uszczelnić np. kawałkiem grubszej folii, żeby nie wydobywał się nie przyjemny zapach, gnijących resztek.

      Zalety: nawożenie roślin rosnących w pobliżu, pozbywanie się resztek na bieżąco, bez potrzeby gromadzenia ich. 

Trawa i liście


Dużym problemem na niewielkiej działce jest trawa po koszeniu trawnika oraz liście jesienią. My wykorzystujemy je do wyściełania grządek warzywnych i kwiatowych. To zabezpiecza przed parowaniem wody z gleby. Stanowi też warstwę izolującą przed palącym słońcem, co chroni korzenie roślin przed przegrzaniem. W wypielęgnowanych ogrodach, gdzie wszystko ma swoje miejsce, to rozwiązanie jest raczej nie do przyjęcia.

I tu są tylko dwa rozwiązania, albo jednak znaleźć miejsce w ogrodzie, gdzie ta trawa nie będzie nam przeszkadzać. Początkowa dość duża kupka, będzie zmniejszać swoją objętość ale jednak będzie. Liście jesienią mogą zostać tam gdzie leżą, przez zimę rozłożą się, zasilając rosnące w ogrodzie rośliny ozdobne. Drugim sposobem jest spacer po bliższych i dalszych sąsiadach, a nuż, któremuś takie odpadki jednak się przydadzą w takim samym celu, jak i my je wykorzystujemy. Jeżeli w pobliży są pola uprawne, możliwe, że gospodarz pozwoli wysypywać liście czy skoszoną trawę na rżysko po ściętym zbożu, lub wysypywać je gdzieś na miedzy, żeby później mógł sobie to rozciągnąć na polu przed oraniem. To jednak kwestia rozmowy i dogadania się. Czasem może być tak, że gospodarz zgodzi się odbierać od was ogólnie odpadki bio, nawet te kuchenne, dlatego warto pytać. 

Jeżeli powyższe pomysły nie przypadły wam do gustu, pozostaje zawsze płacenie za wywóz odpadków bio. Szczerze jednak powiem, że w regionach podmiejskich czy w gminach wiejskich, jest to wyrzucaniem pieniędzy w błoto. 

Wojna w Ukrainie

 24 lutego 2022 roku świat zamarł. Teoretycznie wiele osób podejrzewało, że putin może uderzyć ale z tyłu głowy każdy miał "w tych czasach to przecież nie możliwe". Co działo się później, każdy wie.

Jak to wpłynęło na nas? Nagle stało się jasne, dlaczego byliśmy ostrzegani, że może pojawić się blackout. Robienie zapasów nagle stało się rozsądnym działaniem. W naszym prywatnym przypadku dało to reale oszczędności. Kupowaliśmy wtedy, gdy było to opłacalne, nie musieliśmy rzucać się na coś w normalnej cenie tylko dlatego, że było albo, że nam brakowało. W ten sposób kupowaliśmy duże ilości rzeczy, które na co dzień używamy, wtedy, gdy była na nie faktycznie jakaś promocyjna cena. Nauczyliśmy się też mądrzej gospodarować zapasami. 

Najważniejsze jednak jest to, powiększyliśmy warzywniak i ulepszyliśmy sposób uprawy. Jesienią stanął również nasz upragniony foliak, w którym na dzień 9 stycznia mamy pory, selery, pietruszkę, marchewkę, kolendrę a także parę innych warzywek i ziół. Wykiełkowała również sałata. Własne warzywa w tych dziwnych czasach to absolutne must have, wciąż się tak mówi? Z dużą dozą prawdopodobieństwa udało się nam przezimować prawie wszystkie papryki( krzewy w doniczkach) . W sezonie 2022 po raz pierwszy zdecydowałam się na uprawę papryki w donicach i jestem zachwycona efektem. Nigdy wcześniej nie miałam tak pięknych papryk! Nie pochwalę się ponieważ we wrześniu mój telefon szlak trafił a z nim wszystkie zdjęcia- tak, nie zapisałam ich w chmurze ani w żadnej innej usłudze. Straszne, kilka lat temu byłam lepiej zorientowana w takich rzeczach. Starość ;)


Szlak mi trafił nie tylko telefon ale również ogórki i papryki więc w tym roku muszę trochę lepiej przygotować się do ich uprawy. Jest dopiero styczeń ale praca w ogrodzie w tym roku już się zaczyna. Czas przyciąć winorośle, drzewka owocowe, naszykować nowe grządki. Nie ma co narzekać wszak, nasze pracowite pszczoły wyszły z uli już 31 grudnia a 1 stycznia latały po całym ogrodzie zawiedzione, że jeszcze nic nie kwitnie. 


Jak robić zapasy i czy jest to w ogóle konieczne


Z każdej strony słyszymy o galopującej wręcz inflacji, rozwoju pandemii, dodatkowo zagrożeniami przerw w dostawach prądu. Ceny gazu szybują pod niebiosa, ceny węgla również ale o tym mówi się zdecydowanie mniej. W dodatku górnicy nie mogą dogadać się z rządem i grożą bezterminową blokadą wysyłki węgla z kopalń.

  Panikować czy przygotować się? 

 Oceńmy realnie, co nam może grozić. Po pierwsze, braki w dostawie prądu i ciepła do mieszkań. Cenny chleba w granicach 10 -12 zł o innych produktach nawet nie wspominając. Pandemia może również zakłócić ciągłość dostaw towarów do sklepów. Tak, zdecydowanie jest to odpowiedni moment na rozpoczęcie przygotowań. Panikować nie warto, ponieważ z tego nigdy nic dobrego nie wynika. 

  Jak robić zakupy?

Zakupy trzeba robić sensownie. Jeżeli mamy taką możliwość, to w tej chwili, gdy ceny jeszcze tak bardzo nie wzrosły, kupmy rzeczy długoterminowe. Powinny to być rzecz, których używamy na co dzień. Papier toaletowy, środki higieniczne, leki, a przede wszystkim, żywność. Powinna być to żywność z długim terminem przechowywania, łatwa do przygotowania. Jeżeli lubimy potrawy z ryżem, kupmy go więcej. Nie warto kupować produktów, które po prostu u nas nie schodzą. Jeżeli nikt w domu nie jada kaszy gryczanej, nie ma sensu jej kupować.

  Co zyskamy robiąc teraz zakupy? 

 Zapasy robione teraz to nie tylko kwestia podbramkowej sytuacji, gdy coś się wydarzy np. braki na półkach w sklepie. W obliczu coraz większej inflacji i wzrostu cen - takie zapasy to oszczędność. Zamiast wydawać za jakiś czas na te same produkty np. 20% więcej, będziemy mieć je w domu i drożyzna w sklepach nas tak bardzo nie dotknie. Będziemy mieli więcej środków na zakupy rzeczy, których nie można zbyt długo przechowywać. Zapasy w domu to dobre rozwiązanie również w sytuacji, gdy całą rodziną trafiamy na kwarantannę. Jesteśmy wtedy niezależni i bez trudu przetrwamy te 10 dni w domu. Zresztą nawet jak zwykłe przeziębienie zatrzyma nas w domu, nie musimy martwić
 się zakupami. 



  Zapasy trzeba uzupełniać

Oczywiście zapasy należy zużywać i uzupełniać rotacyjnie. Jeśli coś z zapasów zużyjemy, warto to później dokupić. Nie musimy jednak wtedy panikować pustkami na półce czy brakiem korzystnej promocji, która by trochę oszczędziła nasz portfel. Mając jeszcze zapasy w domu, możemy poczekać aż nadarzy się korzystna okazja do ich uzupełnienia.




Jak to wygląda u Wiedźmy w domu?

W piwnicy lądują kasze, ryże, makarony, słoiki z przetworami, a także takie cuda jak na zdjęciu. Wędzonki, mięsa w słoikach solidnie pasteryzowane. Nie brakuje kiszonej kapusty, bigosu jak również puszek dla zgrai kotów i 2 psów. 

Na ile realne są problemy z dostawą prądu?

Nie trzeba być Jackowskim, żeby przeczuwać, że coś pierdyknąć musi.
 Braki węgla w chwili obecnej są ogromne. Większość elektrowni węglowych w Polsce zgłasza problem z jego zapasami. Niestety, podobne braki w rezerwach są w elektrociepłowniach. Bardzo realne stają się więc pewne ograniczenia. Elektrownie zmniejszają produkcje, żeby wspomniane zapasy oszczędzać. Dopóki jest dość wietrzna pogoda, jest w miarę stabilnie. Jak staną wiatraki - będzie problem. Na energię z paneli solarnych nie mamy co liczyć w takie pochmurne dni. 

 Wyłączenia energii dla dostawców końcowych, czyli nas szaraczków, to ostateczność. Szybciej mogą nastąpić ograniczenia mocy, tzn. może być tak, że będzie nam brakować np. jednej fazy ew. czasowe wyłączenia w ciągu dnia. 

 Elektrownie liczą na łagodną zimę i mały pobór mocy od odbiorców. Tylko chwilunia- od przyszłego tygodnia zaczyna się nauka zdalna, dla wielu rodziców oznacza to również pracę zdalną. Do tego dochodzi prognozowany spadek temperatur nawet do -20 stopni. hmmm... pieprznie? Brak prądu to również brak ogrzewania ale mam też dobrą wiadomość. Gaz nadal będzie. Tłocznie gazu mają ponoć alternatywne źródło zasilania wystarczające na 3 miesiące.


A jak Wiedźmy przygotowania?

Staram się uspokoić żółwicę, że w stawie też jest fajnie. A tak naprawdę, zastanawiamy się właśnie z mężem jak zbudować filtr rotacyjny. Pozwoli on zaoszczędzić na prądzie, a jak będą przerwy w dostawach prądu, nie będziemy musieli martwić się zapachami z terrarium


Blackout- tylko straszą, czy jest to realne?

Komu to lato przeszkadzalo? No coż. Ale do rzeczy. 

Jeżeli w bogatszych krajach dają ludności instrukcje, jak zachowywać się w przypadku długotrwałego braku energii elektrycznej - my powinniśmy gromadzić zapasy, szukać alternatywnych sposobów ogrzewania domów a także gotowania. 
 Nasz rząd jak się nie pomyli, prawdy nie powie. Jeśli twierdzą, że jak na razie u nas nie ma się czego bać, to ja się boję. Oni chyba już nawet nie rządzą tym krajem, tylko starają się jedynie wepchnąć nas gdzieś na mieliznę i spierdzielić, gdzieś, gdzie nie ma ekstradycji. 
Jednak skupmy się na ewentualnym Blackoucie
Wiecie jak sobie radzić? Wiecie, co powinniście mieć w domu, żeby przeżyć?

 1. Mieszkasz w bloku? Musisz mieć sprzęt turystyczny. Namiot, śpiwór dla każdego członka rodziny, najlepiej, jeżeli jest to śpiwór przystosowany do niskich temperatur. Kuchenka turystyczna i powerbank to absolutne must have. Rozbicie namiotu w dużym pokoju nawet w czasie mrozów uchroni przed wychłodzeniem organizmu.
 Edit- brak prądu nie wpłynie na gaz. Nadal będziecie mieli na czym gotować. Jedynie totalny Blackout przez dłużej niż 3 miesiące może zakłócić dostawy gazu do mieszkań. Ale to raczej nie realne. Chyba, że burza słoneczna spali transformatory lub nastąpi to w wyniku działania terrorystycznego. Wtedy czeka nas wieloletnie średniowiecze ale nie dramatyzujmy.
.
 2. Jeśli nie będzie prądu, nie będzie również ogrzewania i wody. Pierwsze co należy zatem zrobić, to  napuścić zapasy wody w każde dostępne naczynie, dopóki woda z kraju nadal leci. 

 3. Jeśli nie masz zapasów, jak najszybciej idź do sklepu. Zdziwisz się, jak szybko wszystko będzie znikać z półek. Może być również tak, że zakupów nie zrobisz w ogóle, ponieważ nie będzie światła i nie będą działały kasy. O płatnościach elektronicznych można wtedy zapomnieć. W tych czasach to trudne, ale w bezpiecznym miejscu powinieneś mieć ukrytą gotówkę. To środki, których nie wolno ci ruszać. Dodatkowo, w trakcie naprawdę przedłużającego się Blackoutu jako środki płatnicze przyda się np. biżuteria i wszystko czym można się wymieniać. Może być to coś co ma dużą wartość ale nie zajmuje dużo miejsca.

 4. Jeżeli chcesz się przemieszczać, nie rób tego autem. Jeśli nie będzie zasilania, nie będzie działać sygnalizacja świetlna, podobnie jak stacje benzynowe. Brak paliwa w baku, chaos na drodze, to nie jest coś, w czym chcesz się znaleźć, szczególnie z rodziną. 

 To jest absolutne minimum, o czym musisz wiedzieć w razie W. Jeśli jeszcze chcesz mnie czytać, w kolejnych postach podam więcej informacji, które mogą się przydać. Tak, wiem, mogę się wymądrzać, bo mieszkam na wsi i już od dawna mam przygotowane alternatywy na różne okoliczności. Spokojnie, w bloku też można przeżyć.



Jak Wiedźma zapatruje się na braki prądu ?

Mieszkamy na wsi, u nas brak zasilania nie jest tak przerażający. Własne źródło wody, możliwość gotowania i pieczenia na tarasie. Ogrzewanie grawitacyjne. Zabraknie prądu? Będzie więcej czasu dla rodziny. 
A tak wygląda beztroska. Miło by tak poleniuchować